Serce i umysł
Zostałem ostatnio zapytany: Czy jak na coś nie mam ochoty, to czy powinnam, powinienem się do tego zmuszać? Jeżeli miałbym odpowiedzieć jednym zdaniem, pewnie powiedziałbym: generalnie w długofalowych sprawach warto kierować się sercem, a w krótkofalowych umysłem. Do tych pierwszych nie można się zmuszać, a do drugich naprawdę warto.
Historie długofalowe
Jeżeli mamy wybrać dla siebie karierę, to wybieranie jej umysłem skończy się olbrzymią frustracją. Wybór dokonany w oparciu o takie czynniki jak spodziewana dochodowość, opinia znajomych, oczekiwania rodziny itd. uczyni z nas w parę lat złego na siebie i świat wypalonego wraka. Oczywiście może nie wyglądać tak źle – udane życie rodzinne, świetni przyjaciele, udane urlopy… wszystko to jakoś utrzyma nas „na powierzchni”, ale nie o to przecież w życiu chodzi. To ku czemu zdążamy całym swoim życiem musi być wybrane sercem – musi być to coś, co kochamy, co uwielbiamy robić i co najcięższy, najbardziej zapracowany dzień zmieni w przyjemność. Tu musimy słuchać serca, inaczej skończymy w popiołach kryzysu wieku średniego.
Mam w tej kwestii olbrzymie doświadczenie – od zawsze chciałem pisać, ale „z rozsądku”, bądź dając się przekonać mądrym argumentom otoczenia sto razy brałem się za inne ścieżki kariery i kończyło się to… smutno. Z reguły, po około pół roku chciałem tylko uciekać i dziękowałem Bogu, że nie mam nikogo na utrzymaniu i mogę radośnie zwiewać.
Miłość naszego życia musimy wybrać sercem (co to znaczy wybrać sercem, polecam historię początków tego pana: Sylvester Stallone). Serce jest od pytania, gdzie chcę iść. Od czego zatem jest umysł?
Umysł – wróg i przyjaciel
Otóż, od tego by powiedzieć nam jak tam dojść. Umysł jest kiepskim doradcą w pierwszym etapie nowych przedsięwzięć – po tym gdy serce powie nam czego chce, umysł natychmiast zgłosi setkę uwag: chcę przebiec maraton – ale nie masz czasu ćwiczyć, po co ci to?, jest szansa kontuzji, przeziębisz się biegając zimą, zniszczysz sobie zdrowie… i tak dalej, i tak dalej. Tu musimy zaufać sercu i przekazać umysłowi naszą wolę: siedź cicho, robię to i tak, a teraz mi powiedz jak to osiągnąć. Dopiero, gdy umysł zrozumie, że chcemy tego na poważnie i nic się na to nie poradzi, z kuli u nogi zmienia się w cennego sprzymierzeńca.
Historie krótkofalowe
W tym momencie, to od naszego umysłu zależy czy wymyślimy sposób jak osiągnąć to czego chcemy. To od niego zależy stworzenie strategii, ale też stworzenie taktyki i dopilnowanie, że wszystko zostanie wdrożone. Dzięki umysłowi stworzymy plan ćwiczeń, za wczasu kupimy odpowiednie produkty żywnościowe itd. Tu też wreszcie przyda się naturalna nieufność umysłu wobec serca: wiedząc, że serce będzie chciało wcinać czekoladę i tłuste rzeczy, będąc w sklepie po prostu ich nie kupimy. Kiedy serce nie będzie chciało wyjść na dwór biegać, to umysł da mu kopa w tyłek i powie, że jest w planie, więc idziemy.
Tak jak w długofalowym planowaniu, to serce jest królem i jemu musimy podporządkować umysł, tak w krótszej perspektywie musi być na odwrót. Gdy pozwolimy rządzić naszym zachciankom, wszystko skończy się bardzo kiepsko, a podległy umysł posłusznie będzie dostarczał nam wymówek (umysł jest mistrzem racjonalizacji – jeżeli chcecie sobie udowodnić, że zrobienie czegoś nie ma sensu, umysł dostarczy wam 100 powodów, by tego nie robić, jeżeli jednak popchniecie się do zrobienia tego, znajdzie tyle samo powodów za). Każdy z nas zna jedną z poniższych sytuacji:
– „Oj, to tylko jeden pączek – zacznę odchudzać się jutro”
– „Podoba mi się, ale… pewnie ma chłopaka/nie mam u niej szans/teraz z kimś gada/jeszcze na nią wpadnę… więc podejdę następnym razem”
– „Mam się zacząć uczyć, ale… jest coś w telewizji/mam jeszcze czas/ tak dawno nie odkurzałem pod łóżkiem!”
I tak dalej.
Id i Ego, dziecko i dorosły
Naciągając trochę terminologię Freuda (Id, Ego) i Erica Bernea (dziecko, dorosły) możemy powiedzieć, że id/dziecko mówi nam czego naprawdę chcemy, a dorosły/ego jak to osiągnąć (rodzic i superego zaganiają nas do pracy). Nie można całego życia podporządkować chłodnej kalkulacji – to stworzy tylko rozpacz i zostawi nas pustymi w środku. Podobnie nie można codziennie podążać za zachciankami. Tj. jeżeli chcemy prowadzić radosne życie, z którego będziemy dumni.
Obiektywnie nie ma dobrej odpowiedzi na to czy powinniśmy ćwiczyć do maratonu, regularnie wychodzić ze znajomymi zamiast siedzieć w domu, uczyć się zamiast bawić… wszystko to zależy od tego, gdzie chcemy zajść. Warto zmuszać się do rzeczy, które są spójne z naszym naczelnym dążeniem. Samo zmuszanie się dla sportu nie ma żadnej wartości.