Ćwiczenia pisarskie
Absolutnie kluczowym jest, by pisać… dużo. Niekoniecznie trzeba zasmarowywać tony ryz papieru – każdy z nas pisze w innym tempie – ale ważne by poświęcać pewną ilość czasu na pisanie. Umiejętność formułowania swoich myśli, wyrażania emocji, a także poruszania ich u naszych czytelników, tak samo wymaga praktyki i doskonalenia jak umiejętności baletowe czy… grania w kosza. Raymond Chandler powiedział, że muszą to być przynajmniej cztery godziny dziennie:
„„Co do mnie, czekam na natchnienie, chociaż niekoniecznie tak to nazywam. Moim zdaniem, wielkie pisarstwo tchnące życiem powstaje za sprawą splotu słonecznego. To ciężka praca w tym sensie, że człowiek bywa potem zmęczony, a nawet wyczerpany. W sensie świadomego wysiłku nie jest to w ogóle praca. Rzecz najważniejsza, żeby był pewien okres czasu, powiedzmy conajmniej cztery godziny dziennie, kiedy zawodowy pisarz nie robi nic innego tylko pisze. Może zresztą wcale nie pisać, jeżeli nie ma ochoty, nie powinien nawet próbować. Może wyglądać przez okno, stać na głowie, turlać się po podłodze, ale nie powinien robić nic określonego, nie powinien czytać, pisać listów, oglądać pism czy wypisywać czeków. Ma pisać albo nie robić nic. Na tej samej zasadzie utrzymuje się ład w szkole. Jeżeli się zmusza uczniów, żeby siedzieli spokojnie, nauczą się czegoś, po prostu, żeby nie usnąć z nudów. Przekonałem się, że zasada jest skuteczna. Oto dwie bardzo proste reguły:
a) Nie ma się obowiązku pisać
b) Nie wolno robić nic innego
Reszta przychodzi sama.”
Ćwiczenia pisarskie – Pisz każdego dnia
Bardzo lubię ten cytat. Wpadłem na niego w wydaniu listów Chandlera, gdzieś na początku studiów. Poniżej dziwaczny efekt, próby pisania przeze mnie przez godzinę z 2007 roku.
„Cóż, ćwiczę się w wytrwałości pisania. Idea brzmi: wyznacz sobie pewną ilość czasu i pisz w tym czasie. Wyznaczyłem sobie godzinę. To okazuje się bardzo dużo, to już druga notka, którą zacząłem smażyć, a minęło dopiero 15 minut. Zobaczymy, co z tego będzie. Nastawiłem sobie budzik w komórce, w mojej prehistorycznej Nokii i czekam, aż mi dryndnie w ucho. Do tej pory piszę. To nie jest nic przemyślanego. Stąd boski tytuł „Impresje”. Ups, to już impresje nr 2. Sequel. Terminator, Kill Bill, Matrix, Piraci z Karaibów, Szklana Pułapka, Killer… znacie jeszcze jakieś? O! Wiem! Ojciec Chrzestny, Mad Max, Rocky, Rambo… No… Pamięć się wyczerpuje. Jakie jeszcze hiciory wdarły się na box officy? Jakie jeszcze świeciły do nas z telewizorów, komputerów i kin? Jakie atakowały nas z billbordów? Miliony. Teraz pora na atak wpisów na nieoczytanym blogu!! Czytelników (potencjalnych, nieistniejących, smutnych w swoich domach) ogarnął strach! Dzikie przerażenie, bojaźń – nie boża, lecz bloża!! – krew zastyga w żyłach, włosy stają dęba, zimny pot, twarde sutki, ogólna gęsia skórka, skurczona moszna, szybkie bicie serca, łzawiące lewe oko, wysychające od napięcia prawe, ściągnięte brwi, tętniące skronie, swędzące uszy, skurcz w lewej łydce, elektryczne uderzenia w prawej!! DOKONAŁO SIĘ!! Sequel wpisowy!!!
O rzesz… lepiej dam sobie następnym razem mniej czasu… Piszę 25 minut. Będzie chyba trzecia część!! Będzie!! Taaak!! Czekajcie a dopełni się obietnica jego!! O kurwa, ale bzdury…
Ćwiczenia pisarskie – nie szarżować
Trzeba uważać, kiedy szarżuje się pisząc, żartując czy przemawiając. Sztuczne podniecanie w sobie zapału, produkowanie napięcia – to wszystko generalnie prowadzi do plastikowych tekstów, bądź do kosmicznych bzdur, jak ten wpis także zresztąj. Prawdą jednak jest, że dobrze jest codziennie usiąść i poświęcić trochę czasu na pisanie. Tak na pewno jest w moim przypadku. W przypadku mężczyzny, który pragnie być pisarzem. A dokładniej pragnie pisać. Kiedy zobaczę swoją książkę wydaną będę płakał ze szczęścia, jak dziecko. Jestem tego pewien. Co wtedy stanie się moim celem? Napisanie kolejnej książki? Chyba tak. Ta droga nie ma końca. Piszesz, piszesz i piszesz. Kolejne, nowe, dalsze książki. W każdej kolejnej próbujesz czegoś nowego. Sięgnąć głębiej wewnątrz siebie. Mówi się czasem, że pierwsza książka pisarza będzie jego najgorszą lub najlepszą. Z czego to wynika? Chyba właśnie z szaleństwa, jakie może ogarnąć opublikowanego pisarza. Następną książkę tworzy już w pośpiechu, z myślą o widowni, może nawet pieniądzach. Książka wymaga tymczasem ciszy, słuchania siebie. Bez tego na pewno nie można, nie da się sięgnąć głębiej, celniej, pełniejszą garścią sięgnąć do swojej osobowości.
Ćwiczenia pisarskie – podróż wgłąb siebie
Pisanie wydaje mi się, może lepiej ująć to jako „jawi mi się”, jako cudowna podróż w głąb siebie. Podróż, którą każdy mógłby czy nawet powinien odbyć, a na którą wkracza pisarz uzbrojony w papier i długopis – słowem w nic, w pustkę. Niosę pustkę, która pragnie się zapełnić, pobrać znaczenia z otoczenia, ale przede wszystkim z wewnątrz podróżnika. Każda podróż jest tak naprawdę podróżą wgłąb siebie. Dlaczego pierwsze dwie książki Coelho da się czytać (Pielgrzym, Alchemik (czy to była druga? nie jestem pewny), a reszta to kupa gówna? Otóż, dlatego, że w pierwszych dwóch nie bał się. Szedł na przód sięgając wgłąb siebie. Co się działo w następnych powieściach? Zdaje się, że tylko naśladował poprzednie. Może wystarczy to do zarobienia pieniędzy, nie wystarczy jednak do odkrycia czegoś ważnego wewnątrz siebie. To niezwykły przykład pisarza, którego uważam za totalnego niedojdę, a jednak w niektórych jego akapitach czai się niezwykłe piękno. Trzy czwarte stron razi nędznym patosem, brazylijską telenowelą, chciałoby się powiedzieć, ale tu i ówdzie widać znalezione klejnoty z tej podróży wgłąb siebie. Jeszcze trochę mięsa upolowanego podczas pierwszych wypraw, trochę już jednak łykowatego od ciągłego odgrzewania.
Dlatego tak ważne jest dla mnie ciągle iść naprzód. I choć to dość śmieszne zapewnienia jak na „potencjalnego pisarza” stawiającego pierwszy chwiejny krok na swojej drodze, to jednak pragnę się tego trzymać. Nawet tylko intuicyjnie rozumiejąc znaczenie tego.
Ćwiczenia pisarskie – wyczerpujące
Czas dzisiejszego pisania się kończy. Była to zaskakująco wyczerpująca godzina. Czuję się pusty, spokojniejszy, zmęczony. Jak po bójce? Kłótni? Po seksie? Do czego najbardziej podobne jest pisanie? Nie jest to na pewno świadomy wysiłek. W takim stopniu, w jakim nie jest nim myślenie, rozważanie, snucie wątków, podążanie za swoimi myślami. Ciekawa, piękna praca. Przekonałem się, by napisać coś dzisiaj, pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna i czuję się teraz szczęśliwy. Wypełnia mnie spokój. Radość. Czuję piękno pisania. Nawet, jeśli to, co powstało jest tylko prochem, jest nic nie warte, to jednak… cieszę się. I jestem naprawdę, naprawdę wyczerpany. To najbardziej zaskakujące z tego wszystkiego.
Trzymajcie się kochani, wszystkiego najlepszego. Oddychajcie ze spokojem.”
Dziwnie się czyta po latach takie swoje… impresje. Niemniej jednak ćwiczyć trzeba.