Zazdrość

Zazdrość.

Społecznie akceptowana, a przez niektóre kobiety wręcz pożądana forma okazywania uczuć, usprawiedliwiająca rozwój przemocy w związku. Służy do kontrolowania drugiej osoby poprzez manipulowanie nią i jej emocjami. W rozsądnych ilościach dopuszczalna, a nawet pozytywna, niestety, bardzo łatwo, i często niezauważalnie przechodząca w formy coraz gwałtowniejsze i wykraczające poza zachowania dopuszczalne w zdrowej relacji, oraz oznaczające miłość.

Gdzie jest więc granica pomiędzy zazdrością oznaczającą zakochanie, a tą chorobliwą, destrukcyjną i kontrolującą? Dlaczego kobiety pozostają w toksycznych związkach z zazdrośnikami i pozwalają się krzywdzić?

Przede wszystkim, na początek, zapomnij o wszelkich „mądrych” porzekadłach typu „bez zazdrości nie ma miłości” czy „zazdrość to nie brak zaufania, tylko strach przed utratą najważniejszej w życiu osoby”.

Jeżeli masz wpojone, że „miłość jest jak przyprawa”, to wsyp do talerza całą zawartość solniczki i pieprzniczki, a zrozumiesz, jak „smakuje” związek, gdzie szczypta zmieniła się w zdecydowany nadmiar.

Zazdrość dopuszczalna stymuluje do samorozwoju, do pracowania nad tym, aby być dla naszych ukochanych bezkonkurencyjnymi, by sprawiając radość, pokazywać, że to właśnie my jesteśmy najlepszą opcją.

Najlepszą a nie jedyną.

Za tą granicą, kiedy zamiast rozwijać siebie, wolimy usuwać z otoczenia potencjalne zagrożenia, zaczyna się zazdrość zła. Ta, która z każdym dniem, z każdą awanturą, pochłania i niszczy coraz bardziej oboje.

Zazdrość jest uczuciem ściśle połączonym ze złością, kompleksami oraz strachem. Niesamowicie silną trójcą emocji wyłączających racjonalne myślenie, a w ich miejsce włączającą projekcje naszych, często abstrakcyjnych, obaw oraz zaborczość.

 

Co należy zrobić, kiedy zauważysz, że to wokół ciebie zaciska się pętla kontroli i zaborczości?

Reaguj natychmiast, bo to nie prawda, że „łobuzy kochają bardziej”. Niekontrolowana zazdrość, jest destrukcyjna dla związku niszcząc fundamentalne dla obu stron odczucia, takie jak zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, komfort, poczucie własnej wartości, a w ich miejsce wywołuje wstyd, strach, kontrolowanie się, tajemnice, oszukiwanie, zmęczenie oraz izolacja społeczna.

Przemoc, którą za sobą ciągnie, zarówno fizyczna jak i psychiczna, najczęściej nie zatrzymuje się na jednym, określonym poziomie, nawet, jeżeli dla spokoju, ustępujesz i poświęcasz coraz to kolejne aspekty swojego życia towarzyskiego czy zadowolenia z wyglądu. Z biegiem czasu narasta i przekształca się w formy neurotyczne oraz patologiczne, łącząc w sobie zniewolenie poprzez manipulację, szantaż emocjonalny, wyniszczanie psychiczne oraz zafałszowany obraz miłości. Ofiary chorobliwie zazdrosnych osób nie zdają sobie sprawy, że aby wyjść z tego stanu, niejednokrotnie potrzebna jest pomoc terapeutyczna i farmakologiczna. Tkwią więc w tym toksycznym układzie, wierząc w zapewnienia o pragnieniu zmiany i w to, że zmieniając swoje zachowanie, strój i podejście, spowodują zniknięcie problemu. Uważają, że ich kat tak naprawdę jest ofiarą dotychczasowych przeżyć, więźniem własnego strachu, i tylko one mogą mu pomóc swoją cierpliwością, zrozumieniem i miłością, która wszystko zwycięży.

 

Długotrwałe przebywanie pod terrorem zazdrośnika może doprowadzić do depresji, nerwic, alienacji i patologizacji społecznej ofiary, a często również do osłabienia świadomości dobra i zła, a co za tym idzie, do przyzwolenia na stosowanie przemocy wobec osób trzecich, na przykład dzieci, zwłaszcza, jeżeli są one z poprzednich związków kobiet.

Mimo, że w większości przypadków, osobnik chorobliwie zazdrosny nie zdaje sobie do końca sprawy ze swoich intencji, myląc je z miłością i pragnieniem stabilności swojej pozycji, to taka właśnie sytuacja, i brak kondycji psychicznej ukochanej, jest celem zazdrośnika. Jej osiągnięcie jednak nie kończy ucisków, wręcz przeciwnie. Często w tym momencie dopiero zaczyna się pastwienie nad ofiarą, przemieszane z deklarowaniem i okazywaniem uczuć, ponieważ przekonanie o słuszności swoich racji i działań, nie pozwala na “poluzowanie” więzów psychicznych, aby nie zaistniało ryzyko ucieczki jego obiektu patologicznej zaborczości, którego czuje się… właścicielem.